Od tej chwili Józia o pieniądzach tych nie wiedziała nic.
Należały do niego, rozporządzał niemi według upodobania.
Ona, welon oblubienicy zamieniła na fartuch ceratowy i rozpoczęła swą domową krzątaninę. Powoli on oddalał się coraz więcej z domu — wracał późno w noc, często podpity, włócząc na drugi dzień po kątach mieszkania ten „Katzenjammer“, w zamiejskich knajpach nabyty. Ona — kochała go ciągle, tem psiem przywiązaniem kobiety, dla której pierwszy mężczyzna chwytający ją w objęcia jest zarazem jedynym przedmiotem uwielbienia.
Koteczek nie miał błędów, koteczek był najlepszym, najmilszym, najpiękniejszym... Dzień, w którym koteczek kładł nowy garnitur, był dniem prawdziwego święta.
Wzruszona, zarumieniona, drżąca, okrążała go w kółko, patrząc na niego z podziwem. Jakże piękny! jak zgrabny był jej koteczek! Ona sama, mój Boże!... ona nie potrzebowała się stroić. Ot byle co na siebie włożyć. Zresztą, nigdzie
Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/040
Ta strona została uwierzytelniona.