Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/059

Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Wentzel otworzył książkę i powoli zaczął przewracać kartki ozdobione rycinami.
— Skończyliśmy na Samsonie i ucięciu włosów — zaczął połykając ślinę — wiecie, że uczyniła to Dalila i...
Na twarzach chłopców pojawił się dziwny wyraz.
— Musiała to być szykowna kobieta — mruknął Julusiek, uśmiechając się rozkosznie. — Prawda, Maryan?
Lecz Maryan zwrócił się teraz ku panu Wentzlowi i patrząc wprost na twarz nauciela zapytał:
— Jak pan sądzi? brunetka była? co?...
— Nie wiem! — odparł nauczyciel.
— Daj pokój, Maryanie! — wrzasnął Julusiek — albo on się zna na tem.
— Hm!... — odrzekł Maryan — jest przecież mężczyzną.
— E! taki tam! — Boże się zmiłuj!....
Pan Wentzel zerwał się z miejsca.
— Cicho! — krzyknął, uderzając książką o stół — cicho!... bo....
Głos mu uwiązł w gardle.