Ta strona została uwierzytelniona.
nej błogości wydymał usta do niebywałych rozmiarów.
— Jak tam było z tym Noem? Opowiedz pan, panie Wentzel!
— Albo z tym Dawidem!
— A Zuzanna? co?...
Płomienie przebiegły zmysłową twarz Maryana.
— Tak! tak!... Zuzanna!... to pyszny kawał!...
I nagle, ni ztąd ni zowąd, rozlega się z piersi dzieci wrzaskliwy śpiew:
„Hopsztynder!.. Madaliński
Fiuta!... Z kopyta!...
Szara ciuch, ciuch! tańczy sobie
Z Barabaszem mazura!...“
— Proszę o spokój!... — jęczy błagalnie pan Wentzel.
„Hej kolęda!... kolęda!...
Podobał się Jewie! jeździ na cholewie
A boso go znać!... znać!... znać!...“
Pan Wentzel głowę ukrył w dłonie.
„A boso go znać!...“