Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.

i zrudziały kapelusz, gotował się do wyjścia. Z rodzajem zazdrości spojrzał na zniszczoną twarz francuzki i na leżący na stole rewolwer.
Tak! widocznie inni ludzie posiadali dar wpływania dodatnio na te... wyjątkowe dzieci — on, jeden tylko nie, on jeden!...
Stłumiwszy westchnienie, ujął cicho za klamkę i wysunął się z pokoju.
— Junon dévorée par la jalousie, épiait Jupiter... — mówiła francuzka, wykrzywiając przytem swą twarz nakształt maski klowna — et Jupiter aimait Jo... — ochrypłym głosem.
Zagłębiła się teraz w miłostki Jowisza z całą lubością bulwarówki; po jej ustach igrał od czasu do czasu uśmiech a ręka machinalnie poprawiała rzadką na czole grzywkę.
Julusiek, trochę znudzony, gonił czasami migające po suficie słoneczne plamy i usiłował zwinąć język w łuk, zwany „klops“. Tylko Maryan, zasłuchany w słowa francuzki, ślizgał się wzrokiem po jej