Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/084

Ta strona została uwierzytelniona.

glądasz pan jak śmierć angielska... pij pan...
I potrącił filiżankę, wylewając gorący płyn na ręce i tużurek Wentzla.
— Potem powiedzą, żeś się pan u nas zagłodził... — dodał, wykrzywiając się jak stary pajac.
Pan Wentzel ujął filiżankę i oglądał się za łyżeczką.
— Czego pan szuka?...
— Łyżeczki!
— A to po co?
— Zamieszać!
— A niemożesz pan palcem?...
I zlazłszy z kolan nauczyciela, „wyjątkowe“ dziecię zmieszało się z tłumem gości, depcząc po jedwabnych trenach dam i lakierkach mężczyzn.
Pan Wentzel pozostał w swoim kąciku z filiżanką herbaty w ręku.
Przed nim jakaś tęga brunetka prezentowała swą pełną szyję w oświetleniu płynącem z góry. Jej obnażone ramiona, fałda ciała na karku, fałda pełna tajemni-