Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie... — wybąknął blondynek — jestem jeszcze zamłody...
Julusiek szeroko otworzył oczy.
— Phi!... — skrzeknął — a pan Wentzel młodszy od pana a już się kocha...
Wszystkie oczy zwróciły się teraz ku nauczycielowi, który otworzył usta, jakby chcąc coś powiedzieć, lecz głosu mu zabrakło.
— Jabym panu powiedział w kim — ciągnął dalej Julusiek — ale uprzedzam pana, że oni mnie zaraz za drzwi wyrzucą, bo ja prawdę powiem! O! Jewelinka i pan Wentzel, to się mają ku sobie...
Purpurą oblała się twarz Ewelinki.
— Panie Wentzel! — zawołała, drżąc cała ze złości — proszę Julka wyprowadzić i zamknąć się z nim w dziecinnym pokoju...
Pan Wentzel podniósł się, czepiając poręczy fotela.
Żyły mu na skroniach nabiegły, wyglądał jak pijany.