Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/090

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
Kundel.

— Cóż u dyabła starego? Dlaczegóż nie mam i ja zrobić karyery? — zawołała Resia, ciskając obszarpaną książkę na ziemię.
Zerwała się z obdartej sofy a pociągnąwszy falbaną szlafroka kawał sprężyny i pęk siana, poskoczyła ku oknu.
Ładnie tam było na dworze, choć trochę jeszcze chłodno. Resia nieuczesaną głowę wytknęła przez okno a wiatr wiosenny rozwiewał jej kręte, czarne włosy. Ona od czasu do czasu dmucha silnie, chcąc odpędzić natrętne kosmyki, które kręciły się koło jej wybladłych warg lub czepiały się długich rzęs i wzrok zasłaniały.