Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.

skłoniła do powrotu do szkół. Uczył się „prywatnie“ — doprowadzając zwykle nauczycieli do rozpaczy, lub do dzielenia z nim nocnej rozpusty.
Życie nie miało dlań już żadnych tajemnic, zakosztował wszystkiego i od lat pięciu czepiał się spódnic kobiecych, pełen przewrotnej żądzy, z której sobie doskonałą zdawał sprawę.
Doszedłszy do lat piętnastu, był przeżytym i znudzonym starcem, gdy wracał do domu nad ranem, twarz jego miała odcień ziemisty a oczy czerwone i spuchłe.
Ręce mu drżały, kąciki ust miał wiecznie zaślinione. Gdy siadał do obiadu, nieumyty, nieuczesany i wyciągał trzęsące się palce po wino lub cytrynę, cieszył się widocznie z nerwowego drżenia, które mu ramię targało.
— Łapcie mi się trzęsą! co — pytał, spoglądając tryumfalnie po obecnych, którzy, wzruszając ramionami, zdawali się zapominać o jego obecności.
Przyzwyczajono się bowiem w domu do tego Kundla — na wpół pijanego,