Kazimierzowa skończyła ubieranie dziecka i zdjąwszy z kołka ciemną chustkę na plecy Honorki narzuciła.
— Chodzi! — wyrzekła — chodzi, już czas!
Po twarzy dziewczyny przemknął, jakby cień przestrachu. Przymknęła oczy i pozostała chwilę nieruchoma, jakby do tapczanu przykuta. Kuma już stała owinięta w chustkę, gotowa do drogi, huśtając lekko kwilące dziecko.
— Honorko! cóżeś tak przykucła? Jak chcesz szkandał zrobić — to duchem nam iść trza. Już czas!
— Chwilę jeszcze, kumo! — prosiła Honorka — czegosić mnie teraz lęk ogarnia!
Kazimierzowa żachnęła się z gniewu.
— A ty oślico cholerna! — zawołała, kładąc dziecko na tapczan — ty nad tym robaczątkiem nijakiego „litosierdzia“ niemasz! Toć na całe już życie przepadło ci wszystko, boć „hunor“ i cnotę w oczach ludzkich ten zgniłek ci odebrał a dzieciaka na rękę ci rzucił i tro-
Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.