Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

słowy prąd przebiegł nagle zgromadzonych ludzi i usta im do uśmiechu rozchylał. Kobiety patrzyły z pod oka, sznurując usta, lecz na odsłoniętych karkach czuły wzrastającą w mężczyznach gorączkę zmysłową. Rzec można, że od stojącej na progu dziewczyny z owocem swych nieuświęconych miłostek na ręku, biegły prądy ciepła i przenikały ciała cisnącego się tłumu. W ciszę i powagę kościelnych murów, jak tony miłosnej pieśni, wpadła ta cała gama cielesnych pożądań i zdała się burzyć spokój świątyni. Siedzące w kruchcie baby pozwijały różańce w drżących dłoniach. Święty Panie! taki „szkandał“ w kościele! Tu i owdzie dowcipnisie żartować zaczynają.
Tak! tak! orszak weselny już przybył. Nawet ten rak się troszkę pośpieszył... niewiadomo czy go prosili — ot! gość nieoczekiwany dla pana młodego!
Kto wie! może młodzi będą kontenci, że przyszli ot tak — do gotowego, a mo-