Dwie drużki, w lekkich sukniach, z wachlarzami i włóczkowemi pelerynkami, prowadzą go, śmiejąc się ochotnie.
Oczy wszystkich zwracają się teraz w stronę Honorki...
Co to będzie! co to będzie!... czy da mu w papę? Czy po prostu nawymyśla i w oczy napluje!
Lecz — o dziwo... dziewczyna na sam widok Teodora blednie jeszcze więcej i oczy przymyka. On — nie widzi jej wcale, zajęty teraz jedną z drużek, która upuściła na ziemię koronkową chusteczkę.
I nagle — Honorka, kurcząc się i starając zniknąć z przed oczu wszystkich, zasuwa się powoli za filar — wybuchając cichym, zdławionym płaczem.
Napróżno kuma stara się ją popchnąć naprzód, napróżno osoby otaczające ją dokoła pochylają się ku niej i szepczą słowa zachęty. Ona jedną ręką ciśnie do piersi dziecko, drugą czepia się filaru, a z oczów jej płyną dwa strumienie łez gorących.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.