Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

Jedna tylko żona urzędnika kolejowego stawiła mu się opornie i wprawiła go przez pewien czas w kłopot niemały swem głupiem sentymentalnem postępowaniem. Ale była też to kobieta nie z towarzystwa, spotkana przez Seweryna w Alejach, w chwili nerwowego rozdrażnienia. Podbiła go od razu dziwnem spojrzeniem bladych błękitnych oczów i twarzyczką Madonny. Gdy, wbrew swemu zwyczajowi, poszedł za nią, i przemówił przyciszonym głosem — stanęła, spojrzała mu w oczy i wyciągnęła doń rękę obnażoną, na której błyszczała obrączka.
Seweryn rękę podaną ujął, nie mogąc zrozumieć, co go ciągnęło w ten wieczór wiosenny do tej źle ubranej i trochę pochylonej kobiety, narzucającej mu się nieledwie pod cieniem szumiących drzew.
Stosunek ich trwał parę miesięcy. Seweryn nie był nigdy w domu Anny, znał tylko jej życie z opowiadań kochanki. Wprędce znudziła go brakiem elegancyi i cienkiej bielizny a zraziła zbytkiem uczucia, w którem dopatrywał się przesady.