Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

— Będę twoją do śmierci. Jutro dom męża opuszczę!
Na czoło Seweryna wystąpiły krople potu.
— Dla czego?
— Przecież teraz, jako matka twego dziecka, mieszkać z nim nie mogę...
— Dla czego?
Nastąpiła chwila milczenia.
Głos nagle zamarł w piersiach kobiety, klęczała ciągle obok szezlągu, na którym leżały porozrzucane szpilki wypadłe z jej włosów, kapelusz i rękawiczki; twarz nagle pobladłą zwróciła ku Sewerynowi, który przebiegał pokój wzdłuż i wszerz, potrącając meble.
— A mówiłem o furtce, mówiłem tyle razy — ale cóż, pani chciałaś się bawić w sentymentalizm, w wierność! Tiens... c’est du propre! c’est mignon!...
Z okrucieństwem mężczyzny, który widzi nagle porządek swego życia zakłócony niepotrzebnem zdarzeniem, wyrzucał z siebie Seweryn cały potok słów, które jak chłosta spadały na pochyloną głowę kobiety.