Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.

I gdy Seweryn, kładąc się, owiązywał głowę fularem, twarz nacierał magnoliną a ręce pastą kardynalską, spoglądał żałośnie na Paula skrapiającego mieszaniną octu tualetowego i wody kolońskiej firanki otaczające łóżko.
— Nic nie znalazłem — mówił jęczącym głosem.
— I ja także, jaśnie panie. — odpowiadał lokaj.
— Rozpacz!
— Rozpacz, jaśnie panie.
I Seweryn, jęcząc, zakładał na twarz rodzaj maski irszanej, napojonej coldcreamem, a faworyty podwiązywał długim kawałkiem fularu, skropionym wodą portugalską.
— Może... jutro — bełkotał przez wązki otwór, wykrajany w szmacie irchowej.
— Może... jutro, jaśnie panie. — odpowiadał lokaj.
Tymczasem przechodziło jutro bez żadnego rezultatu i tak samo dni następne.