Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz piosenka „Carmeny“ i wycie psa — wstrząsnęły nim do głębi.
— Ach, te nerwy! — pomyślał.
Szybko wszedł do bramy, przy której widniała karta.
Za chwilę dzwonił do drzwi parterowych, przed któremi leżała zużyta słomianka.
Drzwi otworzył mały chłopiec, najwyżej lat sześciu, dobrze rozwinięty, szeroki w ramionach, z karkiem doskonale osadzonym.
Otworzywszy drzwi, przechylił główkę, jakby oczekując wytłomaczenia.
— O mieszkanie... — wycedził Seweryn.
Chłopiec, stukając gwałtownie obcasami, zniknął w ciemni przedpokoju.
Za chwilę słychać było donośny głos dziecięcy:
— Mamo!... jakiś o mieszkanie!
— To pokaż! — odezwał się głos kobiecy z głębi mieszkania wychodzący.
Seweryn wszedł do przedpokoju i zamknął za sobą drzwi wchodowe.