wydętej pod cienką tkaniną białej flaneli.
Nagle — drzwi w przeciwległej ścianie otworzyły się na rozcierz i stanęła w nich kobieta okryta ciemnym, flanelowym szlafrokiem, wiszącym luźno na wychudłem jej ciele.
Stanąwszy w ramie drzwi, które po za nią rozwarły się szeroko, ukazując profil łóżek okrytych brązowemi kapami i przedzielonych małą ciemną szafką, wyciągnęła rękę ku hałasującemu dziecku.
— Maniek! — wyrzekła suchym, bezdźwięcznym głosem — nie hałasuj, wiesz że mnie głowa bo...
Reszta słów uwięzła jej w gardle.
Dostrzegła Seweryna i obiema rękami schwyciła się za piersi.
Pobladła jak ściana i na chwilę oczy przymknąwszy, oparcia ciałem szukała.
On — poznał ją także, poznał odrazu, jakkolwiek straszną zmianą te lat siedem naznaczyły się na jej twarzy.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.