Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

czem cienkim a wiązanym w silnie zadzierzgnięte węzły.
— Czego? — zapytała.
Mężczyzna milczał, nie mogąc zdobyć się na odpowiedź.
Ta kobieta wydała mu się w tej chwili straszną, tragiczną, wielką w swym gniewie.
— Czego? — powtórzyła.
Czuł, że odezwać się musi.
— O... mieszkanie — wyjąkał, pocierając jedną łydkę o drugą.
Kobieta uśmiechnęła się ironicznie.
— To mieszkanie nieodpowienie dla pana, wyjść proszę!...
Wyciągnęła drżącą rękę w kierunku drzwi.
Seweryn stał jednak ciągle, zmieszany, z oczyma spuszczonemi w ziemię.
— Wyjść proszę! — powtórzyła kobieta.
Lecz on, powoli, nieśmiało wzrok swój od ziemi oderwał i na chłopca stojącego koło łóżeczka przeniósł.