Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

Akuszerka odbierająca Irka zaopiniowała w dwie minuty po urodzeniu się tego rozkosznego dziwotworu w następujących wyrazach:
— Chłoptaś szelma śliczny jak lalka, do mamy podobny jak dwie krople wody. Będzie miał szczęście do kobiet!
Ojciec — suchy, biedny, zawiędły urzędnik — stojący pod piecem z pieluszkami w ręku, uśmiechnął się blado:
— Jak Boga szczerze kocham — przyświadczała akuszerka, wodę na kąpiel szykując — będą za nim hrabiny latały, już ja się znam na tem!
Słowa pani Malinkiewicz, powtarzane często w obecności już podrastającego Irka, głębokie nań wywarły wrażenie.
— Powiedziała — o! powiedziała!... musiała coś przecież wiedzieć, z palca sobie tego nie wyssała.
Uczył się, ale za to był bezustannie w fałdach kobiecych spódnic, wcześnie roznamiętniony i ofiarowujący się z miną znudzonej przymusowem dziewictwem kobiety. Odpychano go jednak, tak był