ich otwarciem, rzucić w głębię przenikliwe spojrzenie, samą adwokatowę mające na względzie.
Pani ta jednak — jakkolwiek w niebezpieczną trzydziestkę wkroczyła i miała lekki puszek na wierzchniej wardze posiadała tylko jedną namiętność, to jest... rurki czekoladowe napełnione kremem. Pochłaniała ich ilość obfitą, zmysłowe rozkosze na bok odkładając, namiętne przeto drżenie nozdrzy Irka zostawiało ją zimną, nawet nieździwioną w jej łakomem, kremowem rozleniwieniu.
Demoniczny natomiast młodzian, obserwowany, popychany przez kolegów, widząc, iż nic nie zyska, przybrał... minę zwycięzcy i często w pustą głębię salonu rzucał porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechy, ku wielkiej radości całej dependenckiej rzeszy.
— Wzięła się! wzięła! — szeptali do siebie, głowy z plik papierów wyściubiając.
Irek brwi marszczył i rękę patetycznie wyciągał.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.