Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy Irek do domu powrócił, uczuł kłopot niemały.
Przyrzekł pokazać fotografię zmarłej — hm!... dobrze, ale zkąd fotografię tę dostać?
Niewypada nic innego tylko kupić jakiś „gabinet“ — i przyjaciołom przed oczyma błysnąć. Nazajutrz, wczesnym rankiem, pobiegł Irek do ateliers fotograficznych.
Podał się za heliominiaturzystę amatora, chcącego nabyć kilka fotografij, celem robienia studyów.
Podano mu całe stosy wybiórków, portretów osób, które nie zastrzegły sobie sprzedaży publicznej.
Irek szukał długo, wreszcie — wybór jego padł na silną brunetkę, o wielkich ciemnych oczach, owiniętą masą białej gazy.
Wydała mu się nadziemską w tym jasnym obłoku. A — zjawisko, widmo zmarłej a nieznanej kochanki.
— Kto jest ta dama? — zapytał.
Fotograf pokręcił głową.