Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.

Ona jednak — siostra, poznała w nim brata, którego biła i kołysała, targała za włosy, lub tuliła, mrucząc uliczne piosenki.
Szedł ubrany przyzwoicie, w wysokiej czapce z daszkiem, w długim surducie i w butach dobrze wyszuwaksowanych.
W ręku pod chusteczką, niósł kilka świeżo zerwanych róż, a pod pachą dużą harmonię; niebieski krawat związany w kokardę podnosił świeżość jego cery.
Chłopiec to był dobrze odżywiony, silny, jeszcze pracą ani rozpustą niezniszczony.
Stolarzem bo był — i to już czeladnikiem, a wiadomo, stolarka to praca na Bożem powietrzu i najczęściej pod gołem niebem, więc soków z krwi nie wyciąga i płucom rozrość się pozwala...
Dziś Wicek szedł w zaloty do córki Jana Burby, także stolarza, który za panną Kazią daje trzysta papierków a po śmierci warsztat cały na zięcia przeleje.
Wicek ma wszelkie szanse dostania stolarzówny, bo ojciec przyjmuje i jego, i harmonię łaskawie w niedzielne popołudnie,