Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.
IX.
Szakale.

Przez dziedziniec zajazdu jak strzała przemknął numerowy, siejąc po drodze świeże deszczułki, które przywiązywał do kluczy.
Wpadł do mieszkania właścicielki, i prawie bez tchu zatrzymał się w progu saloniku.
— Z pod siedemnastego „sie“ powiesiła! — zawołał, łapiąc z wysiłkiem powietrze.
Właścicielka, tłusta, żółta, cała rozlana w swej włóczkowej halce, która wydymała się jej na brzuchu i biodrach a zapadała pod kolanami, otworzyła szeroko oczy.