Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.

Kelner zniecierpliwiony wszedł do sieni.
— Niech pani idzie.
— Zaraz! zaraz!
Jojne uciekł, teraz właścicielka przypatrywała się zsypanym w kąt dachówkom, któremi miano kryć oficynę. Nagle z lewego skrzydła zajazdu wypłynęła tryumfalnie „Ostatnia myśl“ Webera, kaleczona przez Salcię.
Żydówka chwilkę jeszcze słuchała, uśmiechając się radośnie:
— O!
Poczem dopiero z trudnością na trzy wschodki wlazłszy, w ciemną szyję sionki zagłębiła się.
Cały zaduch źle utrzymywanych numerów zacieśniał się tu, w tej ciemnej przestrzeni. Podłoga, ściany, zdawały się być przesiąkłe wonią potu, brudnej bielizny i piwniczej wilgoci. W kącie bielały skorupy rozbitej miski, przed drzwiami numerów porzucono buty, z których jeden w niepewnem świetle płynącem z wysoko umieszczonego okien-