Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/267

Ta strona została uwierzytelniona.

— Marciński! co ona jadła? — spytała nagle żydówka.
— Kawę; codzień dwie szklanki jej nosiłem!
— I bułki?
— A jakże!...
— Ny co ja tera pocznę, kto mi za tę kawę zapłaci?
W kącie ciemnym dostrzegła małą skrzynkę.
— Może tam co jest. Niech Marciński posunie!
— Nie wolno ruszać!
— Głupi Marciński jest! Mnie wszystko wolno, bo mnie się należy i ja pierwsza do długu jestem!
Marciński kuferek pod światło przysunął.

∗             ∗

A w kuferku tym był cały dramat ciężki i bolesny, cały dramat życia kobiety wykolejonej, rzuconej jednem przyśpieszonem tętnem krwi w falę życia straszną i nielitościwą.