Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/276

Ta strona została uwierzytelniona.

— Lepiej nie ruszać, policya się wda i będzie kram, że my ją poruszyli. Jaką naszli, taką zostawmy!
Żydówka skinęła głową.
— Ma Marciński „słusznie“! Teraz musi iść po strażnika! Aj aj!... jakie to zmartwienie!...
Kelner z okna zeskoczył i ku drzwiom podążył.
Wyszli oboje na korytarz i Marciński zaczął dobierać klucze.
Żydówka, buciki niewidocznie podniósłszy, za chustkę ukryła.
— Czego Marciński ją zamyka? — zapytała kierując się do wyjścia.
— Prawda! — odrzekł kelner — przecież nie ucieknie!
I roześmieli się oboje.