Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.

nie się fatalizmowi, to opuszczenie rąk w walce z życiem, to zagaśnięcie poczucia rozkoszy, temperamentu i kaprysów kobiecych.
W nieruchomości swojej, w tej ulubionej pozie wyciągniętego w trumnie trupa — znać było dążenie bezwiedne ciała do spoczynku, a z pod długich rzęs przymkniętych migały tylko białka oczu. Wszystko w niej dążyło i rwało się ku ziemi razem z kaskadą czarnych włosów, razem z fałdami białego trenu, który ją obwijał zimną draperyą grobowego całunu.
Siedzący w kącie sofy mężczyzna, smukły, correct, silnie wyczesany — z brodą okrągłą zmysłowego samca opartą na sztywnych rogach lśniącego kołnierzyka, w kańciastych liniach ciała, w kolanach silnie złożonych, przypominał pozę Ozirysa wciśniętego w szeroki stalowo-granatowy garnitur angielskiego kroju. Nawet kurtka szczelnie na dwa rzędy zapięta, opinała silnie pierś zapadłą jak mogiłę wszystkich pragnień i porywów...