Zawsze to samo!
Jedna historya w milionowem wydaniu!
Minuśka przecież nie opowiedziała mu swej „historyi“.
Była banalną, trywialną jak inne — mówiła mu „mój kiziu“ — i jadła rybę nożem, ale „historyi“ swej nie opowiedziała do tej chwili.
Nie opowiedziała i nie opowie — bo, oto on wyjeżdża jutro i ma jej właśnie to powiedzieć za chwilę, skoro tylko tamta z po za zasłony śpiewać przestanie.
Doszedł już do tego stopnia osłabienia i rozdrażnienia, że nie lubi i nie umie mówić, gdy kto śpiewa.
Tymczasem Minuśka nalewa sobie kieliszek koniaku.
— Wiecznie pan jesteś smutny jak sum — mówi, pijąc fałszowaną ohydę powoli, jakby z rozkoszą — dobrze że masz na smucenie się, to jeszcze pół szczęścia!
Odstawia kieliszek i znów wciska się w poduszki sofki.
— Może to i taka moda być na smutno — ciągnie dalej, rurkując falbanki su-
Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/294
Ta strona została uwierzytelniona.