Ta strona została uwierzytelniona.
Tam był zawsze szuwaks i szczotki do butów, ustawione we framudze razem z kałamarzem i gęsiemi piórami, które Janek dla pana sędziego temperował.
Pióra znikły, kałamarz także, pomimo tego, że lat dwadzieścia stały na tem miejscu.
Janka ogarnęło złe przeczucie. Powoli z podełba spojrzał na młokosa, który samowar już z ziemi podniósł i do pokoju podać się gotował.
Janek kilka kroków postąpił.
— Ja zaniosę!
— Nie trza — wyrzekł ten drugi, nogą drzwi otwierając.
Janek pozostał na środku kredensu, w którym zaczynał zapadać powoli zmrok, przez abażur lipowych gałęzi koło okien rozpostartych.
Nagle, w bocznych drzwiach ukazała się pani sędzina.
Miała usta silnie zaciśnięte i oczy zmrużone.