Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/362

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaczął rozbierać się powoli, wpatrując w płomienie świec, które odbijały się żółtemi gwiazdami w gładkiem tle lustra.
Figlarne są te dziewczęta, miłe i młode! Bodaj-to młodość... ożywiła go! Czuje się sam odmłodniałym, odrodzonym!.. Nie widzi swej brzydoty, chudości i siwych włosów. Zdaje mu się, że gdyby miał taką młodość świeżą i zdrową ciągle obok siebie, wróciłby do lat dawnych, do gorących namiętności trzydziestoletniego mężczyzny.
I z zagadkowym uśmiechem wciąga na nogi pantofle, dar i pracę Makenowej.
Kto wie jeszcze jak będzie. Jest niezależny, wolny, jeszcze młody, powodzenie ma u panien niemałe, może się zdecyduje... ożeni...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W panieńskich łóżeczkach, pod niebieskiemi, różowemi i białemi kołderkami, leżą „gołąbki“ otulone, z włosami gładko splecionemi z tyłu, z przodu zakręconemi w papiloty. Niebieskie, różowe lub zielo-