Strona:PL Gabriela Zapolska - Moralność pani Dulskiej.djvu/084

Ta strona została uwierzytelniona.
HANKA.

Proszę pana... ja...

ZBYSZKO.

Co? czego?

HANKA.

Ja idę... tam, gdzie pan kazał.

ZBYSZKO.

A... tak. Idź! idź!... A nie bój się — tylko mów śmiało i wyraźnie, jak i co.

HANKA.
(klęczy nieruchoma, otulona w fałdy chustki).


HANKA.

No... czemu nie idziesz?

HANKA.

A bo ja wiem — tak mi jakoś...

ZBYSZKO.

Ach, nie marudź... idź... bo wrócą.

HANKA (wstając).

Pójdę! (wychodzi powoli — słychać jak zatrzaskuje za sobą ciężko drzwi).