Ta strona została uwierzytelniona.
ZBYSZKO.
To na nic. Tak będzie... Niech raz taka szpetota unurza się we własnem błocie.
DULSKA.
Rany boskie! Jak mi się kto spyta, jak moja synowa z domu...
ZBYSZKO.
To powie mama, że nie z domu ale z chałupy. To będzie najgorsza kara... Hanka, padnij do nóg i proś o błogosławieństwo...
HANKA.
Proszę wielmożnej pani... ja... przecież...
DULSKA.
Idź precz!... Felicyan, odezwij się!
DULSKI.
A niech was wszyscy dyabli!!! (odchodzi do sypialni).
DULSKA (pada na kanapę).
Nie wytrzymam — daję słowo — nie wytrzymam.
ZBYSZKO.
Siadaj, Hanka — siadaj rzędem obok mamy. Teraz tu twoje miejsce... (sadza gwałtem Hankę na kanapę).