Strona:PL Gabriela Zapolska - Moralność pani Dulskiej.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

w nocy. Ja chciałam iść do klasztoru, bo tam cicho i tak miło musi być za murami, jak dzwonek rano dzwoni w maju. Ale przecież i na świecie można mieć ciszę. I wolę się dla ciebie poświęcić. No... jedz bułkę... jedz... A ty za to musisz być dla mnie bardzo dobra i mówić do mnie — moja złota, dobra, kochana Melu... no... powtórz...

HANKA.

Co też panienka... co też panienka...

MELA.

Mów mi Melu — a ja tobie... Andziu.

HANKA.

Kiedy ja Hanka.

MELA.

Nie, jak Zbyszkowa żona — to Andzia.

HESIA
(wpada — w jednej pończoszce — skacze na jednej nodze).

Pycha... dziewiąta blisko — w domu cisza — pensya się wściekła na dziś... pycha!...

MELA.

Cicho! mamcia chora.

HESIA.

Dziś cały dom chory. Nikt nie idzie do roboty, tylko tatko naturalnie. (do Hanki) Cóż ty? Belle soeur! a!... hi... hi... Serwus, czupiradło!