Strona:PL Gabriela Zapolska - Moralność pani Dulskiej.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
MELA.

Hesiu, jakże tak można.

HESIA.

Cóż ty to na seryo bierzesz? Przecież to cała komedya. Gzy, nic więcej. Hu... zimno tu... W piecu nie palą. Co to są zaburzenia familijne (nagle siada przy Hance). Powiedz!... czy ty pierwsza zaczepiałaś Zbyszka, czy on ciebie?

HANKA.

Że też się panienka Boga nie boi...

HESIA.

O! już się nauczyłaś Boga wzywać nadaremno. Jeszcze do naszej familii nie należysz. Hi! hi! Czy ty sobie wyobrażasz, ciućmo jedna, że się Zbyszko z tobą naprawdę ożeni?

HANKA (płacze).


MELA.

Hesia — nie rób jej przykrości.

HESIA.

Ale nie — nie. Przyobiecuję być nawet drużką i powieść do ołtarza uroczą oblubienicę. Patrz, Mela, jak mi nogi urosły od wczoraj.

MELA.

Zaziębisz się.