Strona:PL Gabriela Zapolska - Moralność pani Dulskiej.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.
ZBYSZKO (we drzwiach).

Właściwie czego chcesz.

JULJASIEWICZOWA.

Przedewszystkiem — nie patrz na mnie jak na wroga, bo ja twoim wrogiem nie jestem, mimo twego obchodzenia się ze mną. Mnie się zdaje, że ty nawet będziesz rad pomówić z kimś, kto ma zdrowy rozsądek i z boku patrzy na twoje postępowanie. Chodź-no tu... nie ciskaj się. Przecież o wszystkiem można podyskutować.

ZBYSZKO (wchodząc do pokoju).

Jeżeli o Hance, to niema żadnej dyskusyi. Tak będzie i basta.

JULJASIEWICZOWA.

Naturalnie. I nie wyobrażaj sobie, że ja jestem przeciwna twemu projektowi. Owszem. Skoro chcesz „naprawiać” — tylko namawiać cię na to należy. Ciocia chciała, żebym twoją narzeczoną wzięła do siebie — ale...

ZBYSZKO.

No?

JULJASIEWICZOWA.

Odmówiłam.

ZBYSZKO.

Czemu?