Strona:PL Gabriela Zapolska - Moralność pani Dulskiej.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.
JULJASIEWICZOWA.

Mam męża i... c’est le premier pas qui coûte — a tam, gdzie niema zmysłu moralnego, jak u takiej dziewczyny — to nigdy niewiadomo co i jak.

ZBYSZKO.

Czy to mi miałaś do powiedzenia?

JULJASIEWICZOWA.

Ach, czekaj!... coś z Hanką trzeba zrobić. Na nową służbę nie pójdzie. Na „stancyę“ ją oddasz — Boże drogi! — takie milieu to ostatnia zgnilizna i rozpusta... a przy takich instynktach do dnia ślubu. Może na pensyę... ale wątpię czy wezmą, a potem...

ZBYSZKO.

To są wszystko drwiny.

JULJASIEWICZOWA.

Wątpię czy mamcia ją będzie mogła długo trzymać w składziku... Cóż więc zrobisz?

ZBYSZKO (chodzi po pokoju i milczy).


JULJASIEWICZOWA (patrzy za nim).

Naturalnie — już o jakichkolwiek relacyach ze światem mowy być nie może.

ZBYSZKO.

Gwiżdżę na świat.