Ta strona została uwierzytelniona.
ZBYSZKO.
Puść mnie!
JULJASIEWICZOWA.
Nie puszczę... Tu się rozchodzi o coś więcej, jak o głupie na złość... matce.
ZBYSZKO.
To nie na złość... Ja chciałem raz zetrzeć w proch to podłe, to czarne, co tu jest duszą złych czynów w tych ścianach. Chciałem raz wziąść się za bary z tem czemś nieuchwytnem i...
JULJASIEWICZOWA.
I wziąłeś się za bary — szamotałeś — pokazałeś kły, a teraz musisz uledz.
ZBYSZKO.
Nie muszę... nie ulegnę...
JULJASIEWICZOWA.
Masz siły do takiej ciągłej walki?
ZBYSZKO (milczy).
JULJASIEWICZOWA.
Aha! aha!... nawet nie odpowiadasz. Ty jesteś zupełnie już wyczerpany. Ciebie ta jedna noc zmogła, a cóż dopiero całe takie życie...
ZBYSZKO.
Ach ty! ach ty!...