Strona:PL Gabriela Zapolska - Moralność pani Dulskiej.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.
DULSKA (do Juljasiewiczowej).

No widzisz... znów klnie.

JULJASIEWICZOWA.

Ach, to głupstwo. To niema znaczenia.

ZBYSZKO (z wybuchem).

Ma! ma! znaczenie... ma!

JULJASIEWICZOWA.

Cofasz się?

ZBYSZKO.

Tak... tak... będę tym, kim byłem!... a! możecie być dumni. (z wybuchem nerwowym) Ach! jak ja się będę teraz łotrował! jak ja się będę łotrował!...

JULJASIEWICZOWA.

Dopóki się nie ożenisz... dobrze nie ożenisz... z panną fajną, z dobrego domu.

ZBYSZKO.

Dopóki się dobrze nie ożenię... z posagiem, z kamienicą — z dyabłem — z czortem... (wybiega do swego pokoju).

DULSKA.

Boże! Boże!

JULJASIEWICZOWA.

Niech ciocia pozwoli mu wyburzyć się. Główna rzecz zrobiona. Teraz trzeba się wziąść do niej. Ciocia mi daje carte blanche?