Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

skiej, stoi ładna duża willa z ułożonym na frontonie napisem:

»Lewkonia«.

Jest to jedna z seryj »bezpretensyonalnych« imion, nadawanych mniej lub więcej udatnym pudełkom, w których gnieżdżą się w dziwnej harmonii bakcyle i istoty żądne słońca, Giewontu i oddalenia mglistej niańki o długich kościstych rękach, o fosforem płonących oczodołach, o rozwiewnych, wilgotnych szatach. Lewkonia, Niezabudka, Chryzantema, Rozkoszna, Szczebiotka... a dalej literatura triologiczna, więc wszystkie Borzobohate i Kurcewiczówny!
Przytulne miana, łase i wdzięczące się w słońcu, w kępie smereków, a każda z werandą, na paradę obwieszoną japońską latarnią z barometrem, który zostawił »ten pan, co to słabował tutok i wywieźli go dzie indzi«.
I w »Lewkonii« jest weranda duża, nawet bardzo duża. Powyjmowali z niej okna. Odsłoniona jest cała. Tylko z jednej strony deski bronią od wichru i słońca.
Na werandzie stół, ceratą klasyczną przykryty, ceratą — drogą oszczędnym gospodyniom. Biała jest i imituje do złudzenia obrus. I dużo przedmiotów dalej imituje w tej willi do złudzenia rozmaite piękne rzeczy. Szkło stojącego na środku stołu wazonu imituje weneckie kryształy, w mietlicę wetknięte purpurowe maki są z perkalu farbowanego, a imitują świeżość rozkwitłych w zbożu maków, welwet ciemno-zielony na sukni kobiety, leżącej na bujającem się krześle, imituje aksamit, a sama kobieta, pani radczyni Warchlakowska, imituje damę dobrze wychowaną, inteligentną, oczytaną, wzorową żonę, matkę i piękną kobietę.
Leży do słońca, wyniosła i wspaniała, jak renesansowa księżna, patrzy na chałupę Obidowską, mrużąc oczy i czuje się o wiele wyższą w społeczeństwie od »osoby«, zamieszkującej naprzeciw chatę bez żadnej efektownej kucharki i młodszej »w bluszcze z kropkami« i nie posiadającej męża, który jest w stanie zapracować tyle, aby ona, radczyni i trzy jej córki (o... Barissonki!) mogły rozpostrzeć