Na co i komu, to już nie należało do rzeczy.
Następnie wyszli na tapet mężowie.
Pani Warchlakowska była »wzorową« żoną i szczyciła się tem bardzo głośno.
Dbała ogromnie o swego męża, o stan jego żołądka, oczu i wogóle zdrowia. Co chwila mówiła: »mój mąż, mego męża, mojemu mężowi«. Miała specyalny sposób wymawiania tego słowa. Była w tem duma twórcy dla swojego dzieła. Bo dla pani Warchlakowskiej pan radca był jej tworzywem. Ona go urobiła na tego pana Warchlakowskiego, który miał znaczenie, który był kimś, z którym się inni panowie Warchlakowscy liczyli. Jeżeli mieli kamienicę z pięćdziesięciu dwoma oknami frontu, to było także dzieło pani Warchlakowskiej. Wszak to pod jej presyą mąż zamienił swoją rodzinną i po śmierci ojca przypadającą mu wioskę na ową kamienicę, niosącą wprawdzie niewiele, ale dającą duże znaczenie w świecie. Ta kupa cegieł, symetrycznie ustawionych, z powprawianemi kawałkami szkła, nadaje człowiekowi odrębne, wyższe stanowisko.
Kto słyszał, jak pani Warchlakowska mówiła: »moja kamienica, mój stróż, moje podatki, moje waterklozety, moja kanalizacya, moi lokatorowie«, nie mógł wątpić ani na chwilę, że to osoba, z którą społeczeństwo musi się liczyć. Następnie pani Warchlakowska zaasekurowała swego męża »na życie«, »bo to nie wiadomo, jak wypadnie«. — Była więc w porządku i była z tego dumna. Radcostwo pana Warchlakowskiego dopełniło miary.
Zabrano się do edukacyi dzieci. Były to wprawdzie dziewczęta, ale musiały być odpowiednio kształcone.
Jak widzimy, dom był wzorowy. Na ustach pani Warchlakowskiej ciągle się słyszało: »hygiena i poczucie moralności«. Ukochała sobie te słowa i mówiła, że jest to jej wyznanie wiary. Była to więc dama niepowszednia, energiczna i mająca poczucie obowiązku.
Tuśka w pierwszej chwili została olśniona i przygnieciona tą wyższością pani z willi »Lewkonii«.
Ani kamienicy o pięćdziesięciu oknach frontu, ani lokatorów, ani stróża, ani podaktów, ani asekuracyi męża,
Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.