Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

rozmodlony ku widmom Tatr, które opłynięte jasnością błękitną, dyszały mgłą srebrną i same zdawały się być jeno z mgły, rozpiętej w przestrzeni.



XVI.

Pani Warchlakowska zdawała się czyhać na spotkanie się z Tuśką.
Ta ostatnia starannie wymijała swą dawną przyjaciółkę. Natura jej grzeczna i układna wzdrygała się na myśl nieprzyjemnej sceny. Ponadto Tuśka bała się czegoś we wzroku pani Warchlakowskiej. Poznanie się i zbliżenie z aktorem nastąpiło niemal wbrew jej woli, a przecież Tuśka czuła jakby jakiś niepokój i zdawało się jej, że nie stoi na pewnym gruncie.
Gdy rano po owej księżycowej nocy zbudziła się z długiego, męczącego snu, miała wrażenie, jakby w życiu jej coś się zmieniło.
Pierwsza jej myśl pobiegła w kierunku Porzyckiego. Ogień uderzył jej do skroni. Jakże się to działo? Dlaczego zasnęła, myśląc o nim i o jego swobodnej mowie, o jego pociemniałych nagle źrenicach i budzi się z tem samem wrażeniem?
Wstała z łóżka powoli, jakby znużona fizycznie. Zaczęła jednak bardzo starannie obmyślać toaletę dzisiejszą. Aby usprawiedliwić się z tej staranności, wyjęła i dla Pity nową sukienkę ponsową z kufra. Krepon purpurowy, ozdobiony szerokim, gipiurowym, szarym kołnierzem miał stanowić śliczny kontrast z delikatną urodą dziecka. Szare pończoszki i buciki dopełniały stroju. Sama Tuśka zaczęła przywdziewać biały pikowy kostyum, doskonale skrojony i uciążliwie pomyślany. Pita, zarumieniona i rada z możności ustrojenia się, ze szczególną dbałością rozczesywała swoje złote, długie włosy. Jakieś tchnienie kobiecej, miękkiej staranności o własne piękno aż przepełniało pokój.