padł do smaku, lecz zmieszał ją cokolwiek. — Dlaczego, nie umiała sobie zdać z tego sprawy.
Co chwila nadjeżdżały nowe dorożki, wysiadały nowe grupy, suknie szeleściały, dzwoniły magazyny breloków zawieszonych u łańcuszków, migotały śliczne bluzeczki, z których nie jedna przedstawiała sumę całomiesięcznej pensyi urzędnika. Z niedbałą nonszalancyą prezentowały kobiety swe stroje i z tą pewnością siebie, jakby te wspaniałe czapraki, w które się przybierały, zdobyły pracą własną i wyłączną swoją zasługą. Ponsowa sukienka Pity i złote włosy Tuśki, wyzierające z pod ślicznego kapelusza, obrzuconego wieńcem cieniowanych róż i motylami koronek, dominowały jednak do tej chwili na owem targowisku próżności. Porzycki powiódł wzrokiem naokoło i zadecydował:
— My jesteśmy najszykowniejsi!....
Lecz nagle szumno i gwarno zajechały dwie dorożki.
Zaczęły z nich wyskakiwać pêle-mêle kobiety i mężczyźni z gwarem, szumem, śmiechem. Porzycki aż się uniósł na krześle i zawołał radośnie:
— Nasi!
Szykowne, ogromnie malarskie i całe w liniach kobiety, zaczęły wchodzić na estradę. Umiały wchodzić i wlec za sobą ładne i doskonale zrobione suknie. Barwy były umiejętnie dobrane. Nie biły w oczy, jednak patrzeć kazały. Szczególnie były piękne fryzury tych kobiet. Jedna, ubrana czarno, miała małą twarzyczkę, okoloną puklami włosów, jakby z pastelu pani Lebrun zdjętą. Strój jej, obrzucony pailletkami, nadawał jej postać wężową. Duży kapelusz Lamballe ocieniał niepewną barwę włosów. Ta kobieta nie miała lat. Zdawała się być skamieniałą w pewnem stadyum swego życia. Delikatnie upudrowana, patrzała przed siebie dużemi, ciemnemi oczyma.
Całe towarzystwo przesunęło się obok Tuśki i zajęło miejsce opodal. Idąc, witali wszyscy poufale Porzyckiego ze śmiechem i radością.
Tuśka poznała w niektórych ową »bandę«, powracającą z wycieczki. Przypomniał jej się gest, jakim Porzycki
Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.