zrezygnowaną i znosi ten płacz z cierpliwością i wspaniałością dyskretną.
Tuśka nigdy nie stanęła tak bezwzględnie z objawami zwyczajnego życia.
Prosto z domu rodziców weszła pod dach męża. Czytała wiele. Ale w książce to pewna ilość czarnych literek mówi »kobieta płakała« i to wszystko.
W życiu taka gama szlochania to sam przez się cały poemat bólu, cała synteza odczucia, poszarpania życia i stoczenia się na dno przepastnej czerni, na którem już się nie klnie swej doli, nie gryzie rąk załamanych, nie targa się tak zwanego sumienia, aby z niego na pociechę wytrzasnąć choćby kilka kropli krwawej własnej winy...
Lecz niemniej Tuśka wiedziała, że są takie bóle. Nie czuła ich, nie rozumiała ich ogromu, ale o istnieniu ich miała zupełną świadomość. Nagle to widowisko przeczuwane znalazło się w pobliżu niej z całą potęgą i siłą. Nie wiedziała, jak je przyjąć i ile włożyć z siebie w to, co się dokoła niej rozsnuwać zaczęło.
Rzuciła się cała nerwami i duszą w tę głąb, tracąc miarę i bezstronność widza.
— Dlaczego mu nie powie, że go nienawidzi, że nim gardzi za tę dyskrecyę, którą on się tak pyszni. Wszakże to jasne, że ktoś inny wychowuje i łoży na jego dziecko. I on to przyjmuje... bo choć nie bezpośrednio, ale zawsze przecież, skoro to jego dziecko...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Nagle przystanął, i dał się słyszeć jego głos:
— A masz papierosy?...
Tuśka wstrzymała oddech.
— Co ona mu odpowie? Porwie się, jak lwica, może mu do gardła skoczy, że on nie potrafi nawet uszanować tej jej bolesnej chwili, w której duch w łkaniach się rozłamuje i siatką nad ciałem się rozpina.
Lecz cisza zupełna.
Tylko po chwili — woń papierosa dobywa się przez szczeliny.