uczuła w niej pewne zdawanie się już na los, przemęczenie długie w tej sztywności musowej, w której żyła.
Było to samo i w Picie, gdy tuliła się do niej przed chwilą.
Porzycka siedziała nieruchoma, zamyślona w izbie, którą poprzednio zajmował jej syn i która była pełna jego obecności.
Na stole fotografie jego i kilku kolegów i koleżanek. Cały plik ról koło łóżka. Na ścianie grupa z wycieczki. Rower w kącie izby. Kilka tomów Szekspira. Byron w żółtej okładce, nieodłączny Leforgue i ciśnięta w kąt Chansons de Bilitis.
W dzbanku od wody gałęzie smereków — obok nesesera kociołki do gotowania »herby« — przybory wycieczkowe.
I woń ostra od serdaków, kożuszków, zmieszana z wodą kolońską i rozsypanym po kątach tytuniem.
Porzycką nie martwi treść anonimu. Romans!... tak. Tyle już tych romansów przewinęło się przed jej zmęczonemi oczyma. Te fotografie porostawiane po stołach, dostatecznie o tem świadczą. Lecz w tym wypadku coś ją specyalnie boli.
Może ze względu na Pitę.
Jest zanadto dobrą kobietą, aby wierzyła słowom anonimu.
— »Syn pański uległ przewrotnej kokieteryi awanturnicy« i t. d.
Nawskroś czysta i uczciwa, wie wszakże intuicyą, że nie kobieta kokietuje, lecz zawsze mężczyzna pierwszy wyzywa uwagę kobiety. Jest to niedostrzegalne, chwilowe, nawet dla samej wyzwanej kobiety niezrozumiałe — a przecież tak jest niezaprzeczalnie. Tylko, rzuciwszy ową przynętę tak subtelną, jak cień, mężczyzna odwraca się i udaje obojętność. A wtedy kobieta iść za nim musi po promieniu hypnozy i nie tai się, nie kryje.
Stąd legenda o zaczepnej taktyce kobiet.
Tak myśli Porzycka. A wreszcie zna dobrze swego syna. Wie, iż jest żywem odbiciem ojca. Zna doskonale,
Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/240
Ta strona została uwierzytelniona.