Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/318

Ta strona została uwierzytelniona.

Spoglądają sobie w oczy. Tuśka, aż doznaje bólu, tyle fluidu magnetycznego uderza w jej źrenice z oczu aktora. Szybko odwraca się i po dywanie kurytarza iść zaczyna.
— Chodźmy!...
Szept słyszy za sobą:
— Pani niedobra.
Udaje, że nie słyszy. Idzie ciągle korytarzem ku drzwiom, które prowadzą na galeryę teatralną. Tam są schodki kręcone, łączące galeryę z salą.
Idąc, widzi swą postać odbitą w lustrze, umieszczonem na końcu kurytarza. Pomimo zamieszania, wywołanego spojrzeniem i zachowaniem się Porzyckiego, Tuśka nie może oprzeć się przyjemności podziwiania swej urody. Rzeczywiście jest piękna, o wiele nawet piękniejsza, niż na scenie. Zbytnia jaskrawość farb i nadto silna czerń aksamitu ustąpiła miejsca delikatnej, pastelowej karnacyi i rozwianym tiulom, posypanym stalowym deszczem blaszek. Z tego czarno-srebrnego obłoku wysuwają się prześliczne, pełne ramiona i głowa przystrojona różami z czarnych aksamitek, które podnoszą jeszcze śliczną, złotą barwę włosów. Gdy Tuśka idzie, rozwiewając rotundę, suknia dokoła niej płynie, jak fala fosforyzującego morza i z bioder jej ku ziemi kaskadą szemrze.
Tuśka w tej chwili jest cała zjawiskiem pięknem, sztucznem, kwiatem, rozsiewającym myśl grzeszną, pożądanie i tęsknętę miłosną. Cała rozpłomieniona, niepewna, drżąca, rozpłomienia, wprawia w niepewność, w drżenie...
Tak myśli Porzycki, idąc za nią, tak myślą ci, których oczy wybiegną ku niej, gdy za chwilę wchodzi na salę, przymrużonemi oczyma szukając Markowskiej i Pity. Znajduje je prawie tuż przy wejściu, oczekujące na nią. Tuśka spogląda na Pitę i jest oczarowana jej wielką pięknością. W tej białej, leciuchnej sukience Pita przypomina delikatnego, ślicznego aniołka. Natychmiast Tuśka przywołuje Pitę i teraz idą przez salę obie, jedna dopełniając drugą w tryumfie piękności kobiecej.
Publiczność, przepełniająca salę, rozstępuje się przed