krywane sztucznymi wysiłkami, dławiły nieraz Tuśkę i przeszywały ją nawskroś wielkiem uczuciem gniewu.
— Ożenił się, niech ma na dzieci i na żonę.
Z tej zasady wychodziła Tuśka i z niej powstawały te ukrywane płomienie gniewne, gdy musiała zgodzić się, że na coś jej nie stać.
I teraz — chwilami, doznaje takiej błyskawicy, przejmującej ją po prostu fizycznym bólem. Mąż dał jej mało pieniędzy na owo Zakopane. I dlatego nie mogła zajechać do żadnego z zakładów, ani pensyonatów. Tam bawią się w takie dżdżyste dnie. Ona musiała wynająć pokój w małym domku, i teraz siedzi odosobniona, odcięta od ludzi w jednym pokoju z Pitą, jakby uwięziona.
Lekarz w Warszawie mówił: »Niech się pani rozrywa, niech pani stara się być wesołą, to i apetyt wróci, siły się znajdą«...
Choćby przez wzgląd na jej zdrowie, mógł się ostatecznie postarać o więcej pieniędzy.
Połowę pieniędzy mieli składane, drugą dopożyczył. Skoro już pożyczał, mógł wziąć więcej; byłoby się to spłaciło ratami, czy jak tam.
Mówił, że mu ciężko przyszło, ale nie powinien był i tego mówić, bo to było niedelikatnością z jego strony, i ona ukarała go w ten sposób, że spojrzała na niego chłodno i powiedziała:
Przepraszam cię... ale muszę zwrócić ci uwagę, iż jesteś niedelikatny...
Przeprosił ją zaraz, tylko coś, jakby ironia, zaigrało mu naokoło ust.
Udała jednak, że tego nie widzi i aby poprzeć swą wyższość, rozkaszlała się dyskretnie i wyszła z pokoju.
W ten rozumny sposób załatwiała najczęściej kwestye finansowe. Poza tem jednak, to powściąganie się, to trzymanie na uwięzi pewnej dozy temperamentu, jaki posiadać musiała, kosztowało ją trochę nerwów i zdrowia. Nagromadzone razem te wysiłki rzeczywiście podkopały trochę jej organizm, wstrząśnięty dwukrotnem płucnem zapaleniem. Mogła śmiało liczyć się do »chorych«, choć
Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.