Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/329

Ta strona została uwierzytelniona.

Tuśkę ogarnia przerażenie. Fotografia Amy miga jej przed oczyma. Kto wie! może właśnie dziecko aktorskie zaziębiło się, gdy także powracało z matką z takiej kolacyi. I te słowa Sznapsi:
— Często myślałam, że to może kara za to, co ludzie nazywają winą...
Równocześnie Tuśka czuje, że Porzycki w fałdach peleryny szuka jej ręki.
— Nie, nie...
Zwraca się do dziecka, zdejmuje nerwowo ze swej szyi szal sznelowy i otula nim dziewczynkę.
— Proszę cię...
— Dziękuję mamusi, mnie nie zimno...
— Proszę Pity wziąć szal!
Zapina starannie pod brodę dziecka ciepłe okrycie.
— Niech Pita się nie rozkrywa.
Dziecko zmożone ciepłem i wypitym trunkiem, zasuwa się w róg powozu.
Tuśka, uspokojona, że wypełniła obowiązek matki, czuje znów rękę Porzyckiego, szukającą jej dłoni.
I ostrożnie opuszcza swą rękę w ciepłe fałdy peleryny, w połowie drogi spotyka rękę aktora i palce jego z okrutną prawie namiętnością wplątają się w jej palce...



XXX.

Zaczyna się dla Tuśki i Pity teraz zupełnie inne życie.
Przedewszystkiem żyją teraz wieczorem.
Co wieczór bowiem jadą, lub idą do Morskiego Oka na kolacyę.
Tak się to już ułożyło. Pogoda jest prześliczna, ale goście zakopiańscy, nasyciwszy się wycieczkami i przyzwyczaiwszy się do restauracyjnej sali w czasie deszczu, gromadzą się tłumami przy stolikach u Płonki. Knajpiarskie