nieszczęśliwą i wydziedziczoną. Rodziło się w niej przeświadczenie, iż pięknością swoją zasługuje na inny los i że powinna była być otoczona zbytkiem i dobrobytem.
— Dlaczego się żenił z taką, jak ja kobietą — myślała z wściekłością. — To zupełnie tak, jakby mnie się zachciało jakiegoś wspaniałego klejnotu od jubilera i zabierając mu ten klejnot, rujnowałabym z czystem sumieniem właściciela. On zrobił tak samo. Gdybym wyszła za kogo innego, byłabym tak szczęśliwa, jak te inne panie, które ubierają się prześlicznie i nie potrzebują się liczyć z centami, tak, jak ja się liczę!.. A zresztą, mogłabym wcale nie iść zamąż.
Wyciągnęła przed siebie ręce, jak skrzydła.
— Byłabym teraz... wolna!
Ta myśl ją olśniła. Nie umiała jeszcze sformułować, jak i coby zrobiła z tą wolnością, ale czuła, że »byłaby wolna«.
W tej wolności niemałą rolę grała myśl o Porzyckim. To wszystko, na co sobie pozwalała Tuśka, jakkolwiek ciągle pozorowała tem »nic wielkiego«, przecież było kradzione, było zabronione, a Tuśka nie należy do tych przewrotnych kobiet, lubiących się w tego właśnie rodzaju kradzionych rozkoszach.
Przeciwnie, myśl, że jej to zabronione, psuje jej doznawane uczucie błogości. Przytem coś w jej uczuciu dla Porzyckiego się zmienia.
Przestaje pozować przed nim, jak paw, przestaje kochać siebie w jego pochwałach.
Nie idzie dumna i pewna siebie, aby zebrać jak miód słodycz pochlebstwa, lecz lęka się, czy go zadowoli, czy sprosta wysokim wymaganiom jego estetyki. Zaczyna lękać się, aby inna nie wydała mu się piękniejsza, a zwłaszcza lepiej ubrana. I w tej jedynej świetności zewnętrznej widzi główny punkt jego miłości. Staje się tak błyszczącą i rzeczywiście tak dba o całość swej figury, obuwia, rękawiczek, wyrazu twarzy, cienkości figury, iż mimo braku wspaniałych tualet, ściąga najwięcej spojrzeń w swoją
Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/331
Ta strona została uwierzytelniona.