Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/345

Ta strona została uwierzytelniona.

Chciał gotować herbatę na maszynce Porzyckiego, ale mu nie pozwoliła.
— To nie moje, to pożyczone! — wyrzekła, odstawiając maszynkę na okno.
— Od kogo?
Udała, że nie słyszy zapytania. Co chwila potrącali się tak o dowody istnienia Porzyckiego, lecz nikt nie wymówił jego nazwiska. Pita, dziwną intuicyą zdjęta, milczała. Co więcej, Tuśka z pewną trwogą dostrzegła, że Pita ogromnie zręcznie chowa otrzymane od Porzyckiego farby i wzory. Zdjął ją lęk. Czy dziecko nie domyśla się dużo, jeśli tak postępuje? Następnie zaczął ją dręczyć niepokój, czy mąż nie dostał jakiego anonimu, tak, jak otrzymała Porzycka i wskutek tego doniesienia przyjechał do Zakopanego. Nic jednak z jego twarzy wyczytać nie było można. Mówił mało, jak zwykle. Ograniczył się na powiedzeniu, że wystarał się o niedługi urlop i przyjechał.
Widocznie był zmęczony, uważał jednak za stosowne i grzeczne dotrzymać Picie i żonie towarzystwa. Siedział wyprostowany na krześle w szarym, nieszczególnym garniturze i pił herbatę łyżeczką i zagryzał ciastkami, przyniesionemi rano przez Porzyckiego.
Ten drobny, mały szczegół dopełnia miary.
Tuśka dusi się poprostu, nie jest w stanie wytrzymać dłużej.
Wybiega do sieni, a stamtąd na podwórze.
Przypomina sobie, że tam, u Płonki na werandzie, czekają na nią wszyscy. Przez chwilę przychodzi jej myśl, żeby zabrać męża i jechać razem z nim na kolacyę. Lecz odrzuca ją natychmiast. Ta scena, to wejście na werandę w towarzystwie tego mizernego człowieka i to słowo »Mój mąż«...
Jak przyjmie to Porzycki? Dozna pewnie nieokreślonego bólu i przykrości. Może się rozgniewa i zechce się zemścić na niej, powróci choćby chwilowo do Sznapsi, a ona będzie musiała milczeć. A może mąż wie o wszystkiem i wyniknie scena...
Tuśka szybko obchodzi dom i przez okno, wycho-