Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/357

Ta strona została uwierzytelniona.

Zwłóczy z ubraniem się, nie jest zdolna poprostu iść tam, pomiędzy nich i brać udziału w ich rozmowie.
— To wstrętne... to jeszcze gorsze, niż gdyby się wzięli za bary — przemyka jej po głowie.
— A może to tylko tak z początku, kto wie, co będzie dalej!...
W duszy jej coś zaczyna się buntować nie tylko przeciw mężowi, ale i przeciw Porzyckiemu.
O ileż wolałaby, gdyby przedstawił się jej zrozpaczony, gdyby uciekł, nie chcąc widzieć nawet tego »męża«. Tak, jak było obecnie, namiętność jego i miłość widocznie nie była znów tak bardzo silna i bezwględna.
— A może on zadaje gwałt sobie i zmusza się do takiego postępowania, aby mnie przykrości nie robić i nie oddalać się odemnie? Kto wie?
Szczęśliwa, iż wynalazła przed sobą usprawiedliwienie kochanka, zaczyna apoteozować jego poświęcenie.
— Tak, tak, nic innego. On się przymusza. On w tej chwili cierpi tak, jak ona, a może jeszcze więcej. Tylko, jako mężczyzna, ma więcej hartu i silnej woli.
Pokrywa to wszystko, stara się jakoś ułożyć możliwie sytuacyę, aby przebyć to wszystko i dopomódz jej do przeniesienia tych ciężkich i fatalnych chwil.
I w tej chwili Tuśka postanawia całą siłą okazać się także równie mężną i bohaterską. I ona dopomagać będzie Porzyckiemu w jego heroicznych usiłowaniach. Nie pozwoli mu dźwigać ciężaru tego przymusowego i tragicznego kłamstwa samemu. I ona okaże się silną i godną jego miłości.
Ubiera się pośpiesznie, ale szykownie i wychodzi wreszcie na werandę.
— Otóż i nasza pani! — woła Porzycki, całując ją w rękę.
Tuśka gra rolę uprzejmej gospodyni i siada przy stole pomiędzy Porzyckim a mężem. Od razu odczuwa, iż Porzycki wprowadzić chciał pewien zwykły mu, serdeczny nastrój, lecz Żebrowski zachowuje się, jak zwykle, zimno i lękliwie. Ogarnia ją wielka niechęć do męża za to, że