Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/372

Ta strona została uwierzytelniona.

Ta »prawość«, którą Tuśka dość niefortunnie rzuciła, nie imponuje jej wcale. Widzi, że Tuśka, całe życie skrywając myśli i prawdę, teraz chce wejść nagle na ścieżkę szczerości i nie umie iść po niej, nadużywając szumnych słów i frazesów. Lecz Sznapsia widzi także, iż Tuśka ma grunt dobry, bo nie potrafi być »Żabusią«, nie potrafi lawirować między mężem a kochankiem, ze słodkim uśmiechem wypełniającej swoje obowiązki uczciwej kobiety. Czuje w niej tragiczne rwanie się do rozjaśnienia sytuacyi. Myśli chwilę, a potem nagle, brutalnie rzuca:
— To rozstań się pani z mężem!
Jakby piorunem rażona, siedzi chwilę Tuśka i wreszcie opuszcza głowę i oczy wbija w ziemię. — To, co wyrzekła przed chwilą Sznapsia, to jest to właśnie, co do niej wyje spazmatycznie, co krzyczy dławiącym głosem od chwili przyjazdu Żebrowskiego, a czego ona sformułować nie może.
— Rozstać się z mężem!
Padło to i pozostało zmartwiałym nagle potworem wśród tych ścian złocistych, z których płyną w upalny dzień balsamiczne wonie. Jakieś horyzonty pełne błękitu, niezmierzone równiny, porosłe jednostajną zielenią, przesuwają się przed oczyma Tuśki.
— Bo jedno z dwojga — mówi dalej Sznapsia — albo pani jesteś przywiązana do męża, więc nie możesz kochać Porzyckiego, albo pani kocha Porzyckiego, więc pożycie z mężem jest właśnie tem zabiciem w sobie prawości, o której pani mówiła... U nas w teatrze rzeczy te odbywają się prościej i szczerzej. — Nie kocham cię — odchodzę... Pani ma talent, pani może wstąpić na scenę, wyrobić sobie niezależne stanowisko... Tylko...
Zawiesiła głos — wreszcie dodała po chwili:
— Tylko Pitę niech pani weźmie z sobą. Niech pani córki od siebie nie puszcza. Będzie pani miała w życiu takie chwile, że nic pani nie pozostanie, tylko pacierz i to... dziecko!
Mówiła to wszystko prosto, bez żadnej pozy, natu-